29. Zniknęłaś na dwie godziny i dlaczego? Bo była wyprzedaż.
Rok później
Oliwia, bo tak daliśmy naszej małej kruszynce na imię była już z nami i wymagała naprawdę dużo cierpliwości. Była bardzo żywiołowym dzieckiem i musiałam czasem wstawać do niej po siedem razy w nocy. Czasem to nawet ją po prostu przynosiłam do naszego łóżka i spałam. Jednak nadszedł czas kiedy mogłam spokojnie wrócić do pracy. Nie karmiłam już, więc spokojnie mogłam iść na kilka godzin do stacji. Właśnie dzisiaj był mój powrót więc wstałam dosyć wcześnie i wszystko sobie przygotowałam. Czułam się jak w pierwszy dzień, kiedy zaczęłam prace w swoim rodzinnym kraju. Chociaż dobrze wiedziałam, ze nie mam się co stresować bo czekali na mnie i dawali mi to do zrozumienia za każdym razem. Sprawdzałam po raz kolejny swoją torebkę kiedy usłyszałam cichy śmiech, odwróciłam się automatycznie i widziałam Sebastiana, który nie spał, a śmiał się ewidentnie ze mnie.
- No co?
- Już ją sprawdzałaś. – zauważył – Nie masz się co stresować, sama przecież mówiłaś, że na ciebie czekają. A nasza niania jest jedną z najlepszych. W końcu to twoja mama.
- Ja to wiem. I nie boję się zostawić małej, no może trochę. Ale wiem, że przyjdziesz o pierwszej. I w razie jakby się coś działo to mama do mnie zadzwoni.
- Wszystko będzie dobrze. – przytulił się do mnie od tyłu na co się uśmiechnęłam do naszego odbicia w lustrze – Ślicznie wyglądasz. A Oliwia zapewne będzie tak zafascynowana zabawą z babcią, że nawet nie zauważy, że mamy nie ma przy niej. A nawet jak trochę popłacze to nic nie zaszkodzi. W końcu i tak poślemy ją do przedszkola. W końcu oboje pracujemy.
- Wiem. – westchnęłam – Na dodatek nie chce palnąć jakiegoś głupstwa w pracy, od razu na wejściu. A jutro jest program.
- Dasz radę, jak zawsze. Więc głowa do góry.
- No dobrze. Ale kawy?
- Z twojego kubka? – zaśmiał się na co od razu go zmroziłam wzrokiem – No widzisz i już wraca moja Natalia. Zresztą tęskniłem za twoją kawusią. A i dzwoniła wczoraj Laura do mnie, w sumie nie wiem dlaczego nie mogła się do ciebie dodzwonić. I mówiła, że pojutrze jej pasuje kolacja.
- No to w takim razie nam też pasuje. Będziesz tatusiu w stanie wytrzymać z dwoma maluchami?
- Umiem zapanować nad jednym, więc i nad tym spokojnym mi się uda. Zresztą kto by pomyślał, ze byłaś na tyle aktywnym dzieckiem, że nasze musi być naszym połączeniem. No i pamiętasz o tym, że pojutrze mam badania?
- Pamiętam i mam wolne, więc nie ma problemu. A w poniedziałek twoja mama się zajmuję małą. Zresztą zrobiły grafik, który wisi na lodówce, nie wiem czy zauważyłeś.
- Widziałem, wariatki dwie. A na kolację mam coś kupić?
- Mógłbyś skoczyć na zakupy dzisiaj? Bo ja raczej nie dam rady, a mama może zostać trochę dłużej. Zresztą pewnie nam ugotuje obiad. Tak jak było ostatnio.
- Bo nie powiem co jej córka odstawiła. – zaśmiał się – Miałaś tylko na chwilę iść do sklepu, aby nauczyć małą że ciebie nie będzie a zniknęłaś na dwie godziny i dlaczego? Bo była wyprzedaż.
- Nie wypominaj mi tego, bo sam dobrze wiesz, że sukienka mi się przyda na imprezę do twojego kumpla. A z kompletu byłeś zadowolony i nie narzekałeś.
- Kto by nie był, po takim show. A właśnie już wiesz, kiedy kręcisz nową reklamówkę?
- Czekam na potwierdzenie terminu. Ale będziemy kręcić tutaj, więc nie ma żadnego problemu. Na dodatek muszę potwierdzić wywiad. Zawsze wszyscy chcą na raz. A ja muszę decydować. – westchnęłam
- No cóż, tak to jest moja gwiazdo. Ale chodź na śniadanie, i mała wstała?
- Jak zaglądałam do niej to nie, ale możesz sprawdzić, a ja zaparzę kawę.
Zadowolony poszedł najpierw do łazienki, a później do sypialni Oliwi, a ja sama zajęłam się przygotowywaniem śniadania i zaraz pojawił się z małą na rękach, która jak zawsze coś sobie marudziła pod noskiem. Usiadł na krześle z nią, a ona była wręcz zadowolona, że siedzi wtulona w tatusia, który sam zaczął bawić się misiem i ją łaskotać po buzi na co się śmiała serdecznie.
- No dobrze, koniec tych zabaw, czas na śniadanie. – zaśmiałam się stawiając przed nim jedzenie – Nakarmisz małą czy sama mam to zrobić?
- Nakarmię. – uśmiechnął się do mnie – W końcu widzisz jaka zadowolona jest w moich ramionach, wykapana mamusia jak nic. Zresztą i tak wychodzę dopiero za półtora godziny, zdążę się wykąpać i wyszykować.
Nic nie powiedziałam a jedynie sama się śmiałam z tego co oni wydziwiali. Na dodatek mama przyszła do nas wcześniej, więc zostawiłam ich samych i jeszcze raz wszystko sprawdziłam. Pożegnałam się z nimi, i w sumie to zostałam wyrzucona z mieszkania przez moją mamę, która tylko mówiła, że wychowała mnie i wie jak sobie radzić z dziećmi i zna na pamięć nasze numery w razie czego. Dlatego pojechałam do studia, gdzie dostałam powitalne kwiaty i była w sumie mała imprezka. No i oczywiście przygotowania do jutrzejszego programu. W sumie na drugi dzień też się stresowałam, ale jak tylko puścili kamery to uśmiech nie schodził mi z twarzy i czułam się jak ryba w wodzie. Chociaż kiedy wróciłam do mieszkania byłam kompletnie wykończona. Weszłam cicho do pokoju Oliwi i uśmiechnęłam się kiedy ją widziałam. Spała spokojnie więc nawet jej nie ruszałam i poszłam do sypialni. Kiedy położyłam się spać, to tylko Sebastian mnie przytulił i wymruczał przez sen powitanie. W sumie kiedy wstałam na drugi dzień to byłam sama w mieszkaniu bo mój chłopak pojechał już na badania. Oliwia też nie spała, tylko bawiła się leżąc na brzuchu, więc sama się z nią przywitałam. Zmieniłam jej pampersa i zadowolona wzięłam na ręce. Była już nakarmiona z tego co przeczytałam na kartce więc tylko usiadłam z nią na podłodze. Ona bawiła się na macie edukacyjnej, a ja popijałam kawę zajadając się kanapką. Zresztą dzisiaj mieliśmy iść na kolację do Laury. Dlatego wyszukałam coś ładnego dla siebie jak i dla Oliwi, i nie pozostało mi nic innego jak zrobić obiad i czekać na Sebastiana. Jak się okazało jego badania wyszły pozytywnie, więc nie miał czym się przejmować i dlatego wieczorem wybraliśmy się spacerkiem do mieszkania Laury, która o dziwo nie mieszkała aż tak daleko od nas. Atmosfera jak zawsze była świetna, tyle tylko, że Oliwia zasnęła, ale za to Marco trochę szalał i nie mogli go uśpić, dlatego postanowiliśmy iść na spacer. We dwie pchałyśmy wózki plotkując na swoje tematy, a panowie szli przed nami, aż w pewnym momencie Sebastian się zatrzymał i zrobił nam zdjęcie. Nie powiem zdziwiło mnie to, ale nic nie powiedziałam. Ale za to widziałam co zrobił. A mianowicie wrzucił na swoje konto i podpisał: „Dobry wieczór. Rano badania – wyniki pozytywne, a teraz wieczór z szczęśliwymi mamusiami”. Tylko przewróciłam oczami, ale później to on prowadził wózek, tak samo Jesus, aż doszliśmy pod nasz blok. Na szczęście Marco się uspokoił i poszedł spać, więc pożegnaliśmy się i my weszliśmy do domu. Sebastian położył małą do łóżeczka, a ja sama wzięłam szybki prysznic i położyłam się na łóżku z laptopem, gdzie sprawdziłam sobie wszystkie wiadomości.
- Co pracoholiku? I mała śpi zadowolona w łóżeczku.
- A tak sprawdzam wiadomości. – rzuciłam a on sam położył się do łóżka i zdziwiony spojrzał – No i twoje konto na twitterze.
- Kontrolujesz mnie?
- Ja? Wcale nie, tylko ściągałam zdjęcie.
- Zawsze mogłaś przesłać sobie ode mnie, a nie patrzeć na moje konto i czytać moje tweety, zwłaszcza te gdzie piszę do innej dziewczyny.
- Oho nie uda ci się, nie jestem zazdrosna. – rzuciłam łapiąc za swój telefon i sama dodałam zdjęcie na swoje konto podpisując „Dobrej nocy i miłego weekendu. Mój zaczął się bardzo miło po czasie spędzonym z najlepszą przyjaciółka i chrześniakiem.”
- Naprawdę cię to nie rusza? Nie boisz się, że cię rzucę dla innej?
- Nie, w końcu nie mamy ślubu. I nie trzymam cię przy sobie na siłę. Jeśli pewnego dnia znajdziesz kogoś innego, i będziesz przy tej osobie szczęśliwszy niż ze mną, to nie będę mogła ci zabronić odejścia. To, że mamy dziecko nie oznacza, że będziemy kochać się do końca życia. Nikt nie wie co będzie jutro.
- No tak, a jeśli bym ci się oświadczył? Co wtedy byś zrobiła jakbym chciał odejść?
- Po ślubie by tylko rozwód wchodził w grę. Jednak na razie jest mi dobrze tak jak jest. Nie jestem jeszcze gotowa na ślub. – westchnęłam – I tak już wcześniej doświadczyłam instynktu macierzyńskiego, ale akurat tego nie żałuje. Teraz nie wyobrażam sobie życia bez naszej kruszynki.
- Ja też. Wprowadziła w moje życie dużo pozytywnych zmian, chociaż dużo centymetrów to jeszcze nie ma.
- Nie trzeba mieć dwóch metrów aby kogoś zaczarować, wystarczy mieć to coś w sobie.
- Oj ma, ma. Tak samo jak mamusia, która mnie zaczarowała. – dał mi buziaka w policzek na co się lekko uśmiechnęłam – Chociaż trochę zazdrości nie zaszkodzi. Chociaż wiem, ze ja w tym związku nadrabiam za nas oboje.
- Tylko odrobinę, ale koniec gadania, czas spać. Więc gaś światło i daj całusa na dobranoc.
- Jak pani sobie życzy. – zaśmiał się dając mi całusa i zaraz gasząc światło po swojej stronie
Komentarze
Prześlij komentarz