15. Serce mi się kraja, jak widzę cię w takim stanie.

Nie jestem typem osoby, która lubi chodzić obładowana zakupami, torbą i do tego dokumentami. Na dodatek bez auta. Ale jakimś cudem dotarłam do mieszkania i rzuciłam wszystko na komodę. Ściągnęłam z siebie płaszcz i już miałam zabrać się za resztą, kiedy usłyszałam dzwonek do drzwi. Zdziwiło mnie to bo nikogo się nie spodziewałam, ale jednak otworzyłam drzwi i zobaczyłam przed sobą Sebastiana. Widziałam, że coś się stało więc tylko rzuciłam.

- Małe dejavu, ale bez kłótni i wspólnego śniadania co?
- Musiałem wyjść z domu, a tylko tu mogę odpocząć. - westchnął więc go wpuściłam - Fajna czapka.
- Dzięki. - zaśmiałam się i ściągnęłam resztę rzeczy - Kawy, herbaty czy wódki?
- Kawę mam. - wskazał na kubki które miał w ręku - I może byś tak poprawiała się po spotkaniu z narzeczonym. - wskazał na odpięte guziki w mojej koszuli, a ja tylko machnęłam ręką
- Tak ma być, a narzeczonego nie ma. Przygotowuje się do Ligi Światowej na wyjeździe, zresztą ty też powinieneś tam być.
- Kontuzja. - westchnął - Czyli się zgodziłaś? - zapytał siadając na kanapie
- Czyli powiedziałam nie teraz, i jesteśmy sami. Coś do kawy?
- A co masz?
- Ciasteczka od dzieci, które na coś zbierały. Ale są na prawdę pyszne, szkoda, że nie wzięłam więcej. - westchnęłam i wróciłam z puszką - Więc mów o co chodzi.
- Lepiej się zapnij, może to na mnie działać bardzo rozpraszająco. - przewróciłam oczami, ale zapięłam guziki - I o co chodzi z jesteśmy sami? - i wtedy zobaczyłam moje koty, które wskoczyły na Sebastiana - A to co?
- Poznaj Cukierka i Puszka.
- Masz koty? - a ja potwierdziłam biorąc jednego na swoje kolana - Kolejne pytanie...
- Jeśli na nie odpowiem to mi opowiesz o co chodzi? Bo nawet wiem o co ci chodzi, ja i Javi, zerwaliśmy ze sobą. A raczej on zerwał, krzyczał o tym, że robię najpierw nadzieję, a później nagle uciekam. Choć muszę przyznać, że nie poruszyło mnie to aż tak bardzo. - jęknęłam - Faktycznie może coś ze mną musi być.
- Może po prostu nie jesteś gotowa na poważniejsze związki, albo panikujesz.
- Panika i ja to akurat możliwe. - westchnęłam - Ale z drugiej strony, dziwnie mi. Żaden związek mi nie wypalił, no a teraz będę ciocią.
- Byłego chłopaka i swojej najlepszej przyjaciółki, na prawdę jakoś sobie z tym radzisz?
- Nie kochałam Jesusa, jeśli o to chodzi. Byłam z nim krótko, więc miała do tego prawo. A oni pasują do siebie lepiej, do tej pory nie wiem czym się zajmował. Ale koniec o mnie i moim życiu uczuciowym. Przyszedłeś tu z problemem. - od razu mu się przyjrzałam i wgryzłam w ciastko
- Zrobiłem tak jak mówiłaś, ojciec siedział jak przez ostatnie dni do późna w biurze i sprawdzał wszystkie dokumenty z nadzieją, że się coś da odkręcić. Więc poszedłem do niego z piwem, które tak bardzo uwielbia i porozmawiałem. Myślałem, że jednak wszystko załatwiłem, przekonałem go. Aż mi dzisiaj nagle mówi, że jednak poradzi sobie sam. Nie potrzebuje moich pieniędzy.
- Co się stało? Powiedział dlaczego tak nagle zmienił decyzję? - ale byłam dumna, że wziął moją radę sobie do serca i tak zrobił. Może faktycznie zmieniłam go?
- Nie wiem, powiedział mi tylko, że nie chce ich. To wszystko. Od tamtej pory go nie widziałem.
- Kiedy z nim rozmawiałeś?
- Dwa dni temu? Musiał się czegoś dowiedzieć, albo mama się dowiedziała.
- Pytałeś jej?
- Też zniknęła z samego rana. Pojechałem na rehabilitację, no i do ciebie. - na co się do niego uśmiechnęłam - Co się tak uśmiechasz?
- Bo pewnie nic nie jadłeś. Tak samo jak ja, ale jest problem mam same mrożonki. Albo składniki, których raczej nie da się połączyć w jeden posiłek. Przyznaje, zaniedbałam się ostatnio. - westchnęłam wstając z kanapy, a koty od razu pobiegły do kuchni - Jeśli chcesz ze mną zjeść obiad.
- Może coś zamówimy? Nawet może być zwykła pizza. - na co pokiwałam głową - Mogę zamówić.
- Dobrze, a ja wypakuje moje zakupy. - zaśmiałam się - A ty mi opowiesz dalszą część. Na przykład, dlaczego mama miałaby zmienić zdanie twojego ojca? - i poszłam do kuchni, gdzie nasypałam kotom karmę i nalałam wody, a później schowałam resztę rzeczy do szafek i lodówki - Więc? - bo ten po zamówieniu pizzy milczał
- Sam nie wiem. - położył się na blacie opierając brodę na rękach - Mam na tyle, aby mogli stanąć na nogi, nie sprzedawać domu.
- Więc postaw sprawę jasno. Albo wezmą od ciebie kasę, albo się do nich nie odezwiesz. Musisz ich postawić pod murem. - rzuciłam i postawiłam przed nim dwie szklanki, nalewając sok - Powiem ci jak to było ze mną. Kiedy dowiedziałam się o tym, że mój tato jest w szpitalu i ma problemy z sercem, wiedziałam że to pora wrócić. Zwłaszcza, że rozpadł się mój związek, kolejny. Jednak mój tato nie chciał nawet o tym słyszeć. Uważał, że to strata czasu, że to błąd bo tam mam lepsze życie. Ale i tak pewnego dnia po prostu pojawiłam się w domu i musiał to zaakceptować. - wzruszyłam ramionami - Przemyśl to. A ja odbiorę pizzę. - zaśmiałam się idąc do drzwi, gdzie trochę pogadałam z dostawcą i wróciłam do Sebastiana, który dalej siedział tak jak go zostawiłam - Serce mi się kraja, jak widzę cię w takim stanie. Tak, że mam ochotę iść do twojego ojca i sama go błagać, aby wziął od ciebie kasę.
- Ale nie jesteś częścią rodziny, a takie rzeczy pozostają w rodzinie. - zauważył siadając prosto
- Więc musisz załatwić to po swojemu, ale będę z tobą duchowo. - podałam mu papierowy ręcznik
- Wiesz, miło jest przyjść do kogoś na pizzę i po prostu pogadać w rodzimym języku. Uprzedzając twoje pytanie, we Włoszech rozmawiałem po włosku. - uśmiechnęłam się jedynie do niego zajadając pizzę - Dzięki za wszystko. Jesteś w tym momencie taką moją odskocznią, kiedy koledzy są na kadrze.
- Do usług. - a do drzwi ktoś zadzwonił - Dzisiaj robię za poradnię? - zaśmiałam się idąc ponownie do drzwi, a tam stała Laura
- Pokłóciłam się z Jesusem. - rzuciła wchodząc do środka i rzucając buty gdzie popadnie - Sebastian? - zapytała wchodząc dalej
- Hej. - przywitał się z nią wycierając dłonie
- Sebastian przyszedł po poradę, został na obiedzie, a teraz ty. Więc o co chodzi? O co się pokłóciliście? - westchnęłam siadając na stołku
- No to ja będę się zbierać, nie będę przeszkadzać.
- Daj spokój, jesteśmy dorośli. - westchnęła siadając obok niego - Zresztą do tej pory nie wiem dlaczego zniknęliście na górę.
- Nie powiedziałaś jej? - spojrzał na mnie zdziwiony a ja jedynie się niewinnie uśmiechnęłam
- Mi nie, ale widzę, że tobie jednak tak. - sama na mnie spojrzała a ja tylko westchnęłam
- Miałam atak paniki, znalazłam pierścionek koło marynarki Javiego, i jak się okazało chciał się oświadczyć, a ja powiedziałam, że nie jestem na to gotowa. I zostałam tutaj, z kotami i wami, a on pojechał sam na Ligę. A, że Sebastian był na tarasie to mnie zabrał na górę, powiadomił ciebie gdzie masz mi przynieść torebkę i powiedział rodzicom, o tym, że wyszłam. Za co dziękuje. - uśmiechnęłam się do niego - Dzisiaj Sebastian przyszedł z problemem, którego na forum nie opowiemy, ale teraz ty.
- Jak wiecie jestem w ciąży. - rzuciła biorąc kawałek pizzy i zaczęła kroić jabłka na co się skrzywiłam - I miałam już z Jesusem pierwszą kłótnię. On zaproponował mi wspólne mieszkanie, a ja nie chce. To, że jestem w ciąży nie znaczy, że muszę od razu z nim być prawda? Owszem sypialiśmy ze sobą, było fajnie.
- Czekaj, czekaj. Będziecie rodzicami, a nie jesteście nawet razem? - zapytał Sebastian, i jakby mi z ust wyrwał pytanie
- Bawiłam się w was? - zaśmiała się, a my na nią spojrzeliśmy - Wiem, wy nie wpadliście. Nie każde pary myślą o tych sprawach, zwłaszcza na imprezie firmowej.
- Poczęłaś je w firmie? - jęknęłam a ona rzuciła, że w toalecie - Ja nie będę tą spoko ciocią, która mu o tym powie.
- Moje dziecko nie będzie zadawać takich pytań. - westchnęła - Ale nie w tym rzecz, problem polega na tym, że Jesus kazał mi się zastanowić nad swoim zachowaniem. Bo na pewno nie chce być weekendowym ojcem. I tutaj rodzi się pytanie, czy on coś do mnie bardziej? - a ja w tym momencie wybuchnęłam śmiechem
- Kochana, on ci zrobił dziecko, zaproponował wspólne mieszkanie i się wkurwił bo nie chcesz wychowywać z nim dziecka. Jak dla mnie to dziwne, że jeszcze nie mieszkacie ze sobą i udajecie, że bawicie się w nieoficjalny związek, gdzie tak na prawdę tylko byście chcieli od razu ze sobą mieszkać. - rzuciłam - Nie lubisz się bawić w wolne związki, a jednak z nim to zrobiłaś. No i wiem, że tu chodzi o twoją mamę i zapewne też o to, że boisz się do niego wprowadzić, bo nie wyobrażam sobie, że byście mieszkali w twoim małym mieszkanku w trójkę, kiedy on ma niezłe mieszkanie.
- Już wiem dlaczego z nim przegrałem. - rzucił pod nosem Sebastian
- Przegrałeś? Przespała się z tobą, będąc z nim, kiedy z nim nawet nie dotarła do łóżka. Chyba wygrałeś.
- Nie jestem puszczalska. - rzuciłam na swoją obronę - Ale to nie mój problem omawiamy. Więc nie lepiej zaryzykować i stworzyć tej dziecince szczęśliwy dom? Kiedy obydwoje tego chcecie?
- Co jest między twoją mamą a tobą?
- Powiedźmy, że nie dogaduję się z nią tak jak ty z ojcem. - rzuciła do niego - Ale matka jeszcze nie wie, że jestem w ciąży.
- Czas to zmienić, ale najlepiej będzie jak powiesz to jej, wraz z informacją o wspólnym mieszkaniu. - rzuciłam - Ktoś chce jeszcze soku? - na co obydwoje podali mi szklanki więc nalałam im
- Natalia ma rację. - zauważył
- Wiecie, że już raz siedzieliśmy razem? Kilka lat temu. Nie pamiętacie? - zaśmiała się, kiedy spojrzeliśmy zdziwieni - W szkole mieliśmy projekt, siedzieliśmy razem i po tym była ta plotka na twój temat, że wolisz dziewczyny.
- To od ciebie wyszło?! - oburzona rzuciłam a on od razu rzucił, że nie i to było dawno, więc powinnam zapomnieć - Jak mam zapomnieć? Przez was mój partner z balu rzucił mnie praktycznie przed nim, musiałam iść sama i to był mój najgorszy bal.
- Przepraszam. - westchnął, i dobrze, że do niego przyszedł sms - Oho uciekam, rozmowa z rodzicami mnie czeka. A ty sama porozmawiaj z mamą i Jesusem. - Poszłam go odprowadzić, i tylko pożegnaliśmy się, i wróciłam do Laury
- Czyli ty i on to powrót? - zapytała pijąc sok, a ja od razu zaprzeczyłam - Czyżby? Tak o wróciliście do bycia przyjaciółmi? Jak nigdy nimi nie byliście?
- Po prostu miał problem i przyszedł do mnie bo ja mu poradziłam? Wtedy na imprezie moich rodziców, i uprzedzając twoje pytanie, to nie przez niego nie przyjęłam zaręczyny. Bo jak wiadomo, przyjechał tu tylko na wakacje i ma kontuzję. - rzuciłam sprzątając po obiedzie
- Nie mogę z ciebie. Jesteś dziennikarką, a nic nie wiesz? - zaśmiała się, wyciągając gazetę - Z tego co czytałam, to Sebastian wrócił do kraju. - więc jej wyrwałam i zaczęłam czytać - Widzisz, więc przyjacielska rozmowa, może nie oznacza tego co myślisz.
- Nie zachowuje się jakby chciał.
- A ty? Jesteś wolna, on też. Dogadujecie się, więc co ci stoi na przeszkodzie? Płakałaś za nim pięć miesięcy?
- Nie wiem. Nie myślałam nad tym, choć miło jest mieć go w pobliżu. - złożyłam gazetę wzdychając - Czy to możliwe, że mi po nim nie przeszło?
- To jest bardzo możliwe i widoczne. - zaśmiała się - On też z problemem przyszedł do ciebie, zamiast porozmawiać z przyjaciółmi, których miał przed tobą? Nie uważasz, że to podejrzane?
- To co ja mam zrobić? - westchnęłam
- To co zawsze, zaproś go, pogadaj na serio, pocałuj i bądź szczęśliwa. A ja idę do mojego przyszłego współlokatora. Macie rację, nie nadaję się do wolnych związków, tak jak wy. - dałam mi buziaka w policzek - Głowa do góry.



Komentarze

  1. Jestem jak najbardziej za radą przyjaciółki :) To oczywiste, że ich nadal do siebie ciągie. Zawsze do siebie "wracają"! Mam wrażenie, że obydwoje czekają na ruch tej drugiej osoby, jakby w obawie, aby się nie sparzyć. Nie zdołają ułożyć sobie życia z kimś innym, mając w głowie cały czas jedną i tą samą osobę :)

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

14. Impreza byłych.

4. Jeśli będzie ktoś trzeci to powiemy to sobie?

21. Masz dla mnie prezent?