23. Mój kochany zazdrośnik.
Nie powiem, ale miło
było budzić się każdego ranka u boku Sebastiana, mieszkał u mnie już dwa dni, i
dopiero pojutrze miał jechać. Ale przebudziłam się i o dziwo byłam sama w łóżku.
Odwróciłam się na plecy i rozejrzałam po pokoju, ale panowała cisza. Tylko
westchnęłam i mimo, że miałam wolne to wstałam z łóżka. Założyłam na siebie
szlafrok i wyszłam z sypialni, o dziwo w mieszkaniu nie było nikogo, więc
skorzystałam z łazienki i poszłam zaparzyć sobie kawę. Nie było nawet żadnej
wiadomości od Sebastiana, a koło mojego telefonu lezał jego. Nie powiem,
zdziwiło mnie to i to bardzo. Właśnie złapałam za kubek i napiłam się ciepłego
napoju, kiedy do mieszkania wpadł Sebastian. Zdziwiona na niego spojrzałam, bo
był cały spocony, więc od razu wiedziałam, że biegał.
- Dzień dobry. -
uśmiechnął się do mnie co sama odwzajemniłam - Mmm kawunia. - zaśmiał się od
razu popijając z mojego kubka
- Sebastian, znowu? -
jęknęłam - Od kiedy tu pomieszkujesz za każdym razem wypijasz mi kawę, to jest
niesprawiedliwe.
- Oj, zrobię ci
kolejną co ty na to? - zadowolony z siebie ruszył w stronę czajnika
- Śmierdzisz. -
mruknęłam - Lepiej będzie jak pójdziesz do łazienki.
- Cięta z rana. -
zaśmiał się obejmując mnie w pasie - W sypialni ci nie przeszkadza kiedy jestem
mokry i...
- Nie kończ ok? Ale
od kiedy to biegasz?
- Hmm od dzisiaj. Nie
mogłem spać i nie wiedziałem co ze sobą zrobić.
- Może przygotować
się psychicznie na spotkanie z moimi przyjaciółmi?
- Laura mnie lubi,
chyba... no a Jesus. - mruknął
- Idź się wykąpać, a
ja zrobię śniadanie. Bo widzę, że moje koty to już nakarmiłeś.
- Bo mamusia woli
spać. - rzucił wystawiając mi język, ale miał szczęście, że zdążył uciec przed
moją dłonią
Nie wiem dlaczego on
się tak stresował przed zwykłą kolacją z moimi przyjaciółmi, a już tym bardziej
nie wiem dlaczego miał jakiś awers do Jesusa. Jednak wolałam się tym nie
przejmować i po prostu zrobiłam nam śniadanie. Czekałam trochę na niego, ale
wrócił z łazienki świeży i z uśmiechem.
- No to co dzisiaj
robimy? - zapytał popijając już sok
- Nie wiem? Może
pojedziemy do jakiegoś sklepu i kupimy wino do kolacji?
- Yhym. - mruknął
- Mów. - zaśmiałam
się
- Ale co? - spojrzał
na mnie zdziwiony a ja jedynie podniosłam jedną brew do góry - No ok... nie mam
ochoty tam iść.
- Dlaczego?
Zachowujesz się tak, jakbym miała co najmniej dwójkę dzieci z Jesusem, a ty
teraz go zastąpiłeś. A ja ci mówię już kolejny raz, wyluzuj. Ja i Jesus to
bardzo stara historia, zresztą teraz będą rodzicami mojej małej kruszynki,
którą ciocia na pewno rozpieści. I uwierz mi, że oni do siebie pasują bardziej,
bo Jesus był dla mnie za spokojny, to z tobą mogę pokłócić się tak, że możemy
nawet się pobić. A on mnie nawet nie dotknął poniżej ubrania.
- Dlaczego?
- Co dlaczego? Mam ci
się tłumaczyć, dlaczego nie sypiam z każdym? Jeśli ci o to chodzi, to po prostu
nie. To z Javim byłam w bardziej zaawansowanym związku. - rzuciłam, a on od
razu się skrzywił - Dalej cię on trzyma?
- Każdy twój były
mnie trzyma. - mruknął a ja jedynie się zaśmiałam i usiadłam mu na kolana
- Mój kochany
zazdrośnik. - dałam mu całusa - Nie masz o co, na razie mi jest dobrze tu, na
tych kolanach i uwierz mi, że ostatnią rzeczą jaką bym chciała w tej chwili to
zaczynać wszystko od nowa, z kimś innym.
- Takie mam wygodne
kolana?
- Oj bardzo. -
zaśmiałam się - Więc nie stresuj się kolacją.
- No dobrze, postaram
się. - westchnął a ja jedynie dałam mu całusa, którego odwzajemnił głaszcząc
mnie po udzie - Heh... nie chcę wyjeżdżać. - szepnął po chwili
- A ja nie chce, abyś
jechał. Ale musisz. - rzuciłam kładąc głowę na jego ramieniu
- Może pogadam z
agentem... - rzucił a ja zdziwiona na niego spojrzałam - Aby się przenieść
tutaj, do stolicy. I może zamieszkać z tobą..
- No nie wiem. -
rzuciłam - Chyba nie mam ochoty już z tobą mieszkać, kiedy ty bezczelnie
wypijasz mi kawę z mojego kubka. - a on zaczął się śmiać na co się uśmiechnęłam
- Obiecuję, że już
będę brać drugi kubek. Chociaż twoja kawka zawsze smakuje lepiej. - zamruczał
dając mi buziaka w szyję
- Już się tak nie
podlizuj. - zaśmiałam się
- Muszę, bo moja
księżniczka jest niezadowolona.
- Twoja księżniczka
idzie się wykąpać i wyszykować. A ty w tym czasie możesz zrobić dobry uczynek i
pozmywać po śniadaniu. Chcesz tu mieszkać, musisz mieć jakieś obowiązki. -
rzuciłam wystawiając mu język i uciekłam do łazienki, ale jeszcze usłyszałam
- A zaspokajanie pani
domu to nie obowiązek?
Ale wykapałam się,
zrobiłam makijaż, uczesałam się i poszłam wybrać coś do ubrania, i przy okazji
na kolację. Wszystko było już przygotowane i o dziwo wino stało na półce, więc
zdziwiona spojrzałam na swojego chłopaka, a on tylko wzruszył ramionami. Więc w
sumie jedno mieliśmy z głowy. I nie wiedziałam co robić. Jednak postanowiliśmy
z Sebastianem pójść na basen więc się wyszykowaliśmy i pojechaliśmy moim autem.
Bo jak się okazało mój chłopak miał za mało benzyny, i nie chciało mu się teraz
jechać na stację. Ja nie wiem, ale on jest czasem bardziej leniwy ode mnie. Na
basenie bawiliśmy się bardzo dobrze. Już dawno tak nie szalałam w wodzie i nic
nam nie przeszkadzało, nawet ten mały tłum jaki był w wodzie, ale nie ma się co
dziwić w końcu mamy piękne lato. I dzieciaki mają przerwę w szkole więc
korzystają. Jednak popołudniu postanowiliśmy się zbierać bo trzeba było coś
lekkiego zjeść przed kolacją, no i się wyszykować. Tyle tylko, że ja nie mogłam
się coś wystroić i nie powiem, ale mina Sebastiana mówiła jedno, miał dość.
Więc tylko potulnie wybrałam pierwszą lepszą rzecz, bo nie chciałam się z nim
kłócić, a czułam, że może do tego dojść. Z butelką wina pojechaliśmy znowu moim
autem do mieszkania naszych przyjaciół bo oczywiście Sebastian już pomarudził,
ze przez moje grzebanie się będzie musiał jutro skoczyć na stację. Miał
szczęście, że to on prowadził a nie ja, bo inaczej to bym go wysadziła na
najbardziej ruchomej drodze. Ale kolacja przebiegła nam w bardzo miłej
atmosferze. Na dodatek Jesus się przygotował i miał tematy z Sebastianem. I
kiedy wyszliśmy od nich to tylko mój chłopak wzruszył ramionami i nic nie
powiedział. Nawet nie przeprosił, ani że ja miałam rację. Z czego się
zaśmiałam, ale cieszyłam, że załapali ze sobą dobry kontakt. Bo zdecydowanie
będziemy z nimi dużo przebywać.
Komentarze
Prześlij komentarz